Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi djtronik z miasteczka Byczyna. Mam przejechane 74460.25 kilometrów w tym 1861.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.34 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 238938 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy djtronik.bikestats.pl
  • DST 25.26km
  • Czas 02:26
  • VAVG 10.38km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 159 ( 87%)
  • HRavg 119 ( 65%)
  • Kalorie 2170kcal
  • Podjazdy 1008m
  • Sprzęt Hercules Icona
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gran Canaria dzień 4

Piątek, 5 grudnia 2014 · dodano: 12.12.2014 | Komentarze 0

NIESPODZIANKA W GÓRACH
Rankiem znajdujemy kawałek kamienistej plaży, gdzie z przyjemnością zajadamy się kanapkami i popijamy je kawą. Po śniadaniu uzupełniamy zapasy żywieniowe w sklepie Spar i ruszamy w kierunku gór trasą GC-210. Chcemy dziś dojechać do miasteczka Artenara położonego na wysokości 1200 m n.p.m. Tuż za miasteczkiem dowiadujemy się jednak, że do Artenary nie da się dojechać gdyż jeden z odcinków drogi jest zamknięty. Niemniej jedziemy. Droga cały czas pnie się zakosami, jedziemy pięknym wąwozem wśród pionowych ścian skalnych. Chwilami jest naprawdę duże nachylenie. Gdy dojeżdzamy do jeziora Presa de Parralillo okazuje się, że faktycznie dalsza droga prowadząca przez tunel jest zamknięta, nawet dla rowerzystów. Wybieramy zatem drogę GC-606 wiodącą na przełęcz pod Roque Nublo przez miasteczko El Carrizal i dalej do Tejedy. Jest to lokalna droga i bardzo stroma, przewyższenie rzędu 16%! Musimy prowadzić rowery, które obciążone sakwami stają się dość ciężkie. Po przejściu i częściowym przejechaniu ok. 4 kilometrów docieramy do pięknie położonej na zboczu góry wioski El Carrizal. Malowane na biało domy z czerwonymi dachówkami robią na nas duże wrażenie. Ponieważ jest dość późno i niedługo zajdzie słońce decydujemy się pozostać w wiosce i poszukać miejsca, gdzie moglibyśmy się rozbić i przenocować. Trudno jest jednak znaleźć kawałek płaskiego terenu w dodatku wystarczająco osłoniętego by czuć się bezpiecznie wśród stromych zboczy. Dlatego próbujemy dogadać się z mieszkańcami wioski, by pozwolili nam rozbić się na jednym z licznych płaskich tarasów stworzonych na zboczu góry. Trudności językowe skazują nas na długotrwałe pertraktacje,w końcu jednak uzgadniamy z właścicielką lokalnej restauracji, że rozbijemy namiot pod należącą do niej wiatą. W geście wdzięczności zamawiamy obiad, mimo, że w sakwach mamy sporo zapasowego jedzenia. Noc na 700 m n.p.m. mija spokojnie, wiata doskonale chroni nas przed wiatrem i ewentualnym deszczem.

Po spakowaniu obozu jedziemy nad ocean na śniadanie
Jemy coś lokalnego w knajpce, ale to jakoś mało i dokładamy jeszcze kanapki. 

Po śniadaniu jedzmy w górę...

Droga jest wąska.

Prawie rajski krajobraz z palmami.

Są też ostre podjazdy 12-18%


Kolejne jeziorko z tamą.


Takie klimaty...

Kolejna tama przelewowa.

Widać niski stan wody.



Na dole jest zamknięty tunel i musimy się wspinać alternatywną drogą. Przewyższenia 16-18%. Trzeba pchać ciężkie rowery.

Jest stromo.


Jesteśmy na szczycie.

W tej wiosce śpimy.


Namiot rozbijamy pod dachem w jakimś barze.

Kolacja.


Kategoria Wyprawy rowerowe



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!